Mieszkam na przedmieściach wielkiego miasta. Po latach intensywnego, komunalnego życia, zdecydowaliśmy się przeprowadzić w spokojniejsze i mniej betonowe miejsce, gdzie czas płynie nieco wolniej.
Czyli przeprowadziliśmy się na podmiejską wiochę :D
Moja chałupa mieszka wśród zieleni, mam drzewa wchodzące do wszystkich okien, i przez większość dnia słychać tu śpiew ptaków. Mamy tu sporo okolicznych jezior, parków i lasów. Gdy zdarza nam się zatęsknić za pulsującym tętnem miasta, możemy tam dotrzeć w niecałą godzinę. (Ale zdarza nam się to coraz rzadziej, znaczy ta tęsknota za miastem.)
Starość :D
Moje dziecko natomiast, nie jest jeszcze stare i bardzo lubi różne place zabaw, fikolandy, karuzele, huśtawki i małpie gaje. Kokodżambo jednym słowem. Dosyć często zatem wyruszam z nim w tego typu miejscówki, aby się wyszalał, wybiegał, wykrzyczał; wymienił energię potencjalną na kinetyczną, czy jakoś tak 😜.
Dziś pokażę Wam jedną z najfajniejszych miejscówek w naszej okolicy. Jest tam nie tylko Dziki Plac Zabaw, ale i prawdziwa oaza wytchnienia. Nasz synek przepada tam bez opamiętania, uwielbia ten park, a i ja lubię tam jeździć ze względu na niezwykłość tego miejsca.
Zapraszam Was zatem do zaczarowanego lasu.
PARK, FARMA, PLAC ZABAW, SKANSEN CZY OGRÓD?
Park, do którego Was zaprosiłam, ma w sumie kilka różnych wejść/ wyjść. W zależności od tego, który fragment parku nas interesuje, można zwiedzić w nim: farmę, muzeum, pójść z dzieckiem na plac zabaw, pooglądać coś na kształt skansenu dawnej wioski, lub po prostu się wyciszyć i pozostać w lesie. Można też po prostu przysiąść na ławce przy jeziorze i nie ruszać się z miejsca.
NAD JEZIORO!
Nad jezioro prowadzi nas taka urocza dróżka:
Odlatujący klucz gęsi:
Lilie wodne:
Ryby, żaby i raki:
Ławka Kontemplacyjna: 😍
ŁĄKA! PRAWDZIWA ŁĄKA!
Opuszczając okolice jeziorka, wychodzimy na otwartą przestrzeń. Oddychamy świeżym powietrzem, czujemy zapach ziół, przypraw, traw, ogniska, łąki.
A ta łąka już taka nieco jesienna..
Patrzymy z bliska, z bliska także jest ładnie:
Mijamy pałki wodne:
Mijamy kolejną ławeczkę:
I dochodzimy do Farmy!
FARMA:
Ta farma, to raczej taka pozostałość po świetlanych czasach. Lubię się tu zamyślać, przypominają mi się wakacje z dzieciństwa, gdy czasem jeździłam z moim starszym bratem na wieś.
Obrazki z farmy:
Kto pamięta taki zamek do drzwi?
Stadnina! Konie!
Niestety w porze, o której tam dotarliśmy, większość koni już się pochowała (czas podwieczorku). No ale jednego ciekawskiego złapałam w kadrze.
Świnie! We własnej osobie:
..a tak się jada, proszę Państwa!
Całym sobą, z zaangażowaniem, z polotem!:
Balia? Zlew?
Sarny:
Kukurydze na ciepło (chwilowo nieczynne):
No to idziemy dalej.
Oto jak prowadzi nas śliczna ścieżka:
I dochodzimy wreszcie do Placu Zabaw.
PLAC ZABAW:
To nie jest taki zwyczajny, nudny i plastikowy plac zabaw. To miejsce jest ekologiczne, utopione w zieleni, wykonane w całości z drewna. Aktywność dzieci pobudza się przez takie pierwotne wyzwania. Można wspinać się po skałkach, można wchodzić w tunele wydrążone w drzewach, można kąpać się w strumyczku, chlapać pod wodospadem, śledzić ślady zwierząt, oglądać świat przez lornetki, huśtać na lianach, grać na bambusowych bębnach, itd..
Zresztą zobaczcie sami:
Szczyt zdobyty! Należą się lody!
Po wybawieniu się po pachy, wracamy jeszcze inną drogą do samochodu.
Po drodze mijamy taki oto domek. Zatrzymany w czasie.
Jakbym po wielu latach, wróciła nagle na podwórko do mojej Babci w Bieszczadach.
Domek z ogródkiem i płotem:
MUZEUM:
A słońce chyliło się już ku zachodowi..
To był udany dzień, pełen wrażeń.
Dziecko szczęśliwe, a ja rozmarzona. Cieszę się, że mam tu takie miejsca, które chociaż trochę przypominają mi Polskę.